Stowarzyszenie Thunder Independent - ul. Józefa Szanajcy 18A lok. 4, 03-481 Warszawa - Polska

XIV Rajd Pamięci

Za nami właśnie XIV Rajd Motocyklowy Pamięci Żołnierzy GROM.

W ekipie kilkudziesięciu motocyklistów, czasami w podziale na grupy a czasami razem, pełną ekipą.

W kołach kilka tysięcy kilometrów, mnóstwo miejsc tak tych większych, jak i mniejszych. Tych bardzo urokliwych a czasami takich może trochę mniej, ale zawsze pięknych bo naszych, rodzimych i czasami niedocenianych ze względu na ich oddalenie od większych szlaków komunikacyjnych. 

Wypalona cysterna motocyklowej wachy i wyjedzone dziesiątki wysokogatunkowych i prawie dietetycznych hot dogów, czasami o smaku psa mielonego razem z budą,  czasami po prostu smakujących tylko musztardą z lokalnego supermarketu.

Wypite hektolitry kawy, herbaty, energetyków, elektrolitów i innych płynnych specyfików, którymi uzupełnia się niedobór warstwy wodnej w organizmie. Oczywiście, tutaj z podziałem, na te legalne w czasie jazdy, jak i te niezbędne oraz wysoce wskazane po zatrzymaniu się i długotrwałym wysiłku – wiadomo, faza suplementacji musi być stosowana. Setki przyspieszeń i hamowań, wyprzedzania i bycia wyprzedzanym; tych fajnych, trybiących kierowców, którzy widzą jak się na drodze zachować ale i też tych niedzielnych, mniej ogarniętych, wystraszonych taką ilością motocykli w jednym czasie na lokalnej drodze – w każdym razie tym też ukłon z naszej strony.

Pogody we wszelkich możliwych, wiosenno-letnich konfiguracjach, począwszy od słonecznych upałów aż do deszczu padającego z góry, boków a czasami z dołu.
Ton komarów (czasami przy tej prędkości przypominających wielkością wróble), os, motyli i innych polnych stworzeń jakie stworzyła natura, bez litości rozbijających się na szybie kasku. Podmuchów wiatru za wzgórzem, czy lasem, bryzgów od jadących z przeciwka kierowców ciężarówek, pana, który w Dacii Logan uparcie czyścił sobie szybę spryskiwaczem przez 5 kilometrów, bez orientu i faktu, że lecimy za nim blisko i większość zawartości spryskiwacza leciała na nas – dziękujemy serdecznie.

Kolejnemu panu, który strzelał kulami lepionymi z nosa przez szybę na wjeździe do Jastrowia – tak szanowny panie, było widać trajektorię strzału, szczególnie jadąc za panem w korku przez 10 minut – trafienie mogłoby spowodować wizytę wizytę ortodonty. Ale wybaczam.

Dziewczynie z białego Mercedesa, która tak ziewała przed światłami w Chojnicach, że o mało nie połknęła włącznika kierunkowskazu – tak widać, tak zakrywamy paszczę przy ziewaniu; a propos – prawa górna szóstka do wypełnienia ;-)))

Uśmiechów lokalnych patroli drogówki, czasami trochę zdziwionych prędkościami i manewrami – spokojnej służby Wam życzymy.

Wreszcie – tych naszych wieczorów, gdzie można było pogadać o wszystkim i o niczym, z ludźmi których znamy, którym ufamy i z którymi przeżyliśmy czas w służbie w kraju, jak i daleko od niego – tego nie da się kupić nigdzie.

Wreszcie, to co w Rajdzie jest esencją jego organizacji – odwiedzenia miejsc, gdzie pochowani są nasi koledzy z Jednostki, ludzie których znamy i z którymi jesteśmy połączeni nierozerwaną nicią braterstwa, a którzy ponieśli śmierć czy to w służbie czy też realizując pasję z reguł służby wynikających. Kolegów i koleżanki, których poznaliśmy i pamiętamy oraz pamiętać będziemy do końca.
Bo tak długo żyjesz, jak pamięć o Tobie żyje w Twoich braciach.

Był też smutny moment, ponieważ w przyszłym roku do trasy dojdzie jeszcze jedno miejsce do odwiedzenia – ale to może nie teraz i nie tutaj….

I na koniec – Przyjaciołom z Fundacji Sprzymierzeni z GROM, reprezentacji Neutrinos Poland, za wsparcie i realizację szczytnej idei, dziękujemy. Trzeba Pomagać!!!!
Z wyrazami szacunku,

Thunder Independent