Stowarzyszenie Thunder Independent - ul. Józefa Szanajcy 18A lok. 4, 03-481 Warszawa - Polska

Odsłonięcie kamienia w miejscowości Krzywica

W dniu 06.01.2022 roku – Thunder Independent wraz z lokalną społecznością odsłonili pamiątkową tablicę w miejscu wykonania skoku, zrealizowanego w ramach operacji lotniczej SHIRT.

Zrzut został wykonany w nocy z 6/7.01.1942 roku w okolicach wsi Stefanówka. W pierwotnym założeniu operacyjnym zrzut miał być realizowany w okolicach miejscowości Cegłów na południowy wschód od Mińska Mazowieckiego i podjęty przez żołnierzy zabezpieczających placówkę „Kocioł”. Niemniej jednak, ze względu na opóźnienie związane ze startem oraz brak oznaczenia miejsca skoku (zrzutu) przez placówkę naziemną podjęto decyzję o zrzucie poza obszarem wstępnie wyznaczonym, które znajdowało właśnie w okolicach Stefanówki, około 7 km od Mińska Mazowieckiego.

W ramach operacji SHIRT do kraju zrzuceni zostali:

  • ppłk Krajewski Henryk, ps. Wicher
  • mjr piech. Klimowski Tadeusz, ps. Klon
  • kpt. Smela Jan, ps. Wir
  • por. Piasecki Zbigniew, ps. Orlik
  • por. Marek Jan, ps. Walka
  • oraz kurier Delegatury Rządu na Kraj ppor. Benedykt Moszyński „Andrzej”

Skoczkowie zostali poinformowani o decyzji dotyczącej realizacji lotu do Polski kilkanaście godzin wcześniej, tj., wczesnym rankiem 6 stycznia 1942 roku – w święto Trzech Króli.

Jadąc już na lotnisko dowiadują się od przedstawiciela VI Oddziału Sztabu Naczelnego Wodza o tym, że ich poprzednicy skaczący w ramach operacji JACKET mieli pecha, a ich lądowanie i sytuacja na ziemi nie do końca wyglądały tak, jak to pierwotnie planowano.

Na zadane każdemu z osobna pytanie, czy w podtrzymują decyzję do skoku wszyscy odpowiadają  bez namysłu – tak!

Lot realizowany jest przy użyciu samolotu Halifax L9618W. Trasa lotu przebiega nad Danią, Morzem Bałtyckim a wlot nad Polskę, w obecnym kształcie geograficznym, następuje między Kołobrzegiem i Gdańskiem.

Co ciekawe, dowódcą lotu jest por. Wodzicki, ten sam oficer-nawigator który leciał nad Polskę z ekipą JACKET w grudniu 1941 roku.

Sam lot przebiega w miarę spokojnie, z wyjątkiem obrony przeciwlotniczej, która uaktywnia się gdzieś nad terenem okupowanej Danii – poza tym bez większych przygód. Problemy zaczynają się dopiero przed samym skokiem..

Lądowisko jest wyznaczone na południe od Cegłowa. Zgodnie z ustaleniami, załoga placówki odbioru ‘Kocioł” ma zareagować na nadlatujący przez rozpalenie ognisk lub zapalenie świateł latarek w odpowiedniej konfiguracji (dwie różne wersje) we wskazanym miejscu zrzutu. Na pierwszym podejściu okazuje się, że brak jest sygnałowej odpowiedzi z ziemi. Zapada decyzja o wykonaniu drugiego kręgu nad obszarem ale znów nie ma sygnałów z ziemi. Może to oznaczać, tak błąd w nawigacji jak i, co okazał się później brak możliwości wykonania bezpiecznego skoku, ze względu na opóźnienie czasu dotarcia punkt zrzutowy oraz potencjalną obecnością nieprzyjaciela w rejonie. Szybka decyzja do podjęcia na pokładzie – wracamy do Anglii czy skaczemy „na dziko”?

„Na dziko” oznacza, że miejsce zrzutu nie będzie w żaden sposób zabezpieczane przez żołnierzy AK na ziemi, a skok wykonywany biedzie na własne ryzyko, również tego co będzie działo się po wylądowaniu skoczków. Równie dobrze można wylądować w terenie bezpiecznym jak i w środku niemieckich pozycji – taka loteria w stylu 50 na 50 procent. Nie ma chwili wahania – wśród skoczków zapada jednogłośna decyzja o realizacji skoku.

W ramach wcześniejszych ustaleń z pilotami, w przypadku skoku „na dziko” i braku kontaktu z własnymi oddziałami na ziemi lub wykrytym po lądowaniu zagrożeniu, piloci powinni zrzucić tylko zasobnik z rzeczami osobistymi skoczków – staje się jednak inaczej. Zrzucone zostają wszystkie 3 zasobniki z samolotu. Niestety, ze względu na ukształtowanie terenu cześć z nich ląduje poza obszarem możliwym do sprawdzenia przez desantowanych skoczków i nie odnajdują tego zasobnika, na którym najbardziej im zależy. Inne, ze względu na brak możliwości ich ukrycia w zmarzniętej, styczniowej ziemi wpadnie kolejnego dnia w ręce Niemców.

Po wylądowaniu spotykają miejscowego, który informuje ich o lokalizacji w której się znajdują, pokazuje kierunek do kolonii Stefanówka oraz ostrzega o stacjonujących w okolicznych wsiach Niemcach. Ruszają drogą przez las ale po jakimś czasie dostrzegają na śniegu świeże ślady nart, co wskazuje na aktywność niemieckich patroli w okolicy.  Pasy z pieniędzmi oraz gwoździe schowali w pobliżu toru kolejowego, w okolicy charakterystycznej kępy drzew.

Gwoździe były metalowymi, zamkniętymi puszkami, do których przymocowywano drut długości około 3 metrów. W razie niebezpieczeństwa puszkę zakopywano, a drut wbijano w najbliższe drzewo, aby oznaczyć miejsce jej zakopania. W jednej puszce mogło być ukryte od 7500 do 10 tys. dolarów.

Parami przedostają się lasami do Cegłowa, do ustalonego przed skokiem punktu kontaktowego. Tam rozdzielają się na grupy trzyosobowe i docierają do Warszawy.

ppłk Krajewski Henryk, ps. Wicher (1898–1998)

Po zrzuceniu do kraju został zastępcą szefa Związku Odwetu. Jednocześnie sprawował funkcję oficera szkoleniowego tej formacji. Przygotował przeprowadzoną w październiku 1942 akcję „Wieniec” skierowaną przeciwko niemieckiemu transportowi kolejowemu wokół Warszawy. Po zmianach organizacyjnych w polskim podziemiu podpułkownik Henryk Krajewski został szefem oddziału szkoleniowego w sztabie Kedywu. Zorganizował szkołę dywersji o kryptonimie „Zagajnik”. W ramach działalności szkoły opracowano i wydano podręczniki dla kursantów. Do lipca 1944 szkolenia ukończyło około 1200 kursantów. W maju 1944 został Komendantem Okręgu AK Polesie. Podczas „Burza” dowodził 30 Poleską Dywizją AK. Jego oddział próbował wyruszyć na pomoc powstańcom warszawskim, jednak zostali zatrzymani i rozbrojeni przez Armię Czerwoną. Krajewski uniknął aresztowania, ponieważ na chwilę znalazł się poza zgrupowaniem – organizował kwatery.

11 grudnia za przynależność do Armii Krajowej został aresztowany. Dostał wyrok 10 lat więzienia. 26 lipca 1945 roku transport do więzienia we Wronkach zatrzymał partyzancki oddział. Więźniowie zostali uwolnieni. Krajewski ukrywał się przez kilka miesięcy. 6 października 1945 ujawnił się w Centralnej Komisji Likwidacyjnej AK pułkownika „Radosława”. Kara więzienia uległa zawieszeniu. Pomimo ujawnienia był prześladowany przez Urząd Bezpieczeństwa. Od 1946 roku mieszkał i pracował we Wrocławiu.

mjr piech. Klimowski Tadeusz, ps. Klon (1911–1981)

Po wylądowaniu w kraju otrzymał przydział do „Wachlarza”. Początkowo był zastępcą dowódcy, a następnie dowódcą II odcinka „Wachlarza”. Po aresztowaniach pod koniec roku wrócił do Warszawy, skąd oddelegowano go na Wołyń. Na początku 1943 roku objął obowiązki komendanta Inspektoratu Rejonowego Równe w Okręgu Wołyń Armii Krajowej. Organizował ośrodki dywersyjne, które później przeprowadziły wiele poważnych akcji. Jesienią 1943 roku został przeniesiony do sztabu Okręgu i został szefem Oddziału III. Od maja był szefem sztabu 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty. Latem, po przedostaniu się tej jednostki na Lubelszczyznę wyjechał na leczenie do Warszawy. Tam zastał go wybuch powstania.

Początkowo nie miał przydziału. Ochotniczo włączył się do walki w Śródmieściu Południowym. Został zastępcą dowódcy Batalionu „Iwo”. 11 września 1944 roku na bazie kompanii z Batalionu „Bełt” i Batalionu „Iwo” sformowano Batalion „Ostoja”, a Tadeusz Klimowski został jego dowódcą. W trakcie powstania warszawskiego otrzymał awans do stopnia majora. Po kapitulacji trafił do obozu jenieckiego. Wiosną 1945 roku został wyzwolony przez Amerykanów. Wrócił do służby w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Ukończył kurs Wyższej Szkoły Wojennej. Po demobilizacji pozostał na emigracji.

kpt. Smela Jan, ps. Wir (1910–1986)

Po przerzucie do okupowanej Polski otrzymał przydział do V Odcinka Wachlarza. Organizował placówki wywiadowcze i oddziały dywersyjne na Wileńszczyźnie. Po rozwiązaniu Wachlarza objął stanowisko komendanta Obwodu Święciany. Jesienią 1943 roku został zastępcą inspektora Inspektoratu BC Okręgu Wilno AK. Prowadził szkolenia żołnierzy i brał udział w akcjach bojowych. Uczestniczył w Operacji „Ostra Brama”. Po zajęciu Wilna został aresztowany przez NKWD. Trafił do sowieckich łagrów. Pod koniec 1947 roku wrócił do Polski i zamieszkał w Rzeszowie.

por. Piasecki Zbigniew, ps. Orlik (1914–1945)

Po wylądowaniu w Polsce otrzymał przydział na stanowisko oficera wywiadowczego III Odcinka Wachlarza. Oprócz działań wywiadowczych brał udział także w akcjach bojowych. Od lata 1942 roku zajmował się prowadzeniem szkoleń w zorganizowanej przez cichociemnego podpułkownika Henryka Krajewskiego szkole dywersji „Zagajnik”. W maju 1943 roku został oddelegowany do Kedywu Okręgu Kielce Radom AK, do Zgrupowania „Ponurego”. 13 czerwca 1943 roku został oskarżony i wyrokiem Wojskowego Sądu Specjalnego otrzymał karę śmierci. Wyroku nie zdążono wykonać, ponieważ 31 maja 1944 roku Piasecki został aresztowany przez Gestapo pod nazwiskiem Przysiecki. Po przejściu śledztwa latem 1944 roku został osadzony w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Groß-Rosen. Po ewakuacji obozu w lutym 1945 roku umieszczono go w KL Mitelbau-Dora. Dalsze jego losy są nieznane.

por. Marek Jan, ps. Walka (1919–1944)

Po wylądowaniu w okupowanej Polsce otrzymał przydział na III Odcinek Wachlarza. Latem 1942 roku brał udział w akcji wysadzenia pociągu w okolicach miejscowości Kopcewicze. W sierpniu został przeniesiony do Komendy Odcinka I Wachlarza, gdzie objął stanowisko wykładowcy dywersji. Wiosną 1943 roku prowadził zajęcia w szkole dywersji „Zagajnik” Kedywu Odcinka IV. Równolegle do służby w AK zaangażował się w działalność Konfederacji Narodu. W ramach tej organizacji utworzył oddział szturmowy pod nazwą Uderzeniowego Batalionu Specjalnego i został jego dowódcą. Kłóciło się to ze służbę w AK, jednak jego przełożeni nie wyciągnęli większych konsekwencji, ponieważ rozmowy o scaleniu KN z AK były już mocno zaawansowane.

Jan Marek upomniany przez przedstawicieli AK złożył oświadczenie, że wycofa się z kontaktów z KN, jednak nie dotrzymał danego słowa. 13 maja 1943 roku w jego mieszkaniu odbywała się odprawa Uderzeniowego Batalionu Specjalnego. Kamienica została otoczona przez gestapo. Jan Marek próbował uciec dachami, jednak został postrzelony i spadł na ulicę. Ranny został ujęty i przewieziony do szpitala. W grypsie prosił o truciznę. Później kontakt się urwał. Zginął w niewyjaśnionych okolicznościach, prawdopodobnie w czerwcu 1944 roku.